Tymczasem uświadomiłem sobie, że potrzebuję nadrobić zaległości w czytaniu. Wstyd się przyznać, ale odkąd zacząłem pracować dla Chmielu i Słodu, nie miałem czasu przeczytać ani jednej książki. Nie, żebym nie próbował - ale przy moim trybie życia strasznie trudno jest mi skupić się na dużych ilościach tekstu, w dodatku uruchamiając wyobraźnię na wystarczająco wysokich obrotach, żeby ten tekst przeżywać. Dlatego ostatnio zacząłem trochę oszukiwać, pozwalając, żeby część roboty za wyobraźnię odwaliły ilustracje. Krótko mówiąc: wróciłem do czytania komiksów.
(Niektórzy z was prychną teraz pewnie: komiksy? Ta rozrywka dla dzieciaków i innych emocjonalnych niedorostków? A dźwięk słowa "manga" prawdopodobnie w ogóle wybuchniecie śmiechem. Jeśli tak właśnie się stało - trudno.)
Jestem zwierzęciem mocno popkulturowym, chociaż w innym znaczeniu, niż spodziewałaby się większość ludzi. Rzadko bywam w kinie czy teatrze, unikam telewizora, muzyczna pop-papka absolutnie mnie nie kręci, a celebryci przewijają się gdzieś na dalekim horyzoncie mojej świadomości. Jestem geekiem, ale moja geekowatość przejawia się głównie w zamiłowaniu do śledzenia ciekawych historii i grzebania w zabiegach fabularnych. Najczęściej odwiedzaną przeze mnie stroną jest TVTropes.org (uwaga: nie biorę odpowiedzialności za kawał życia, jaki stracicie po kliknięciu w ten link). I od czasu do czasu zdarza mi się tam trafić na wskazówkę, z jakimi tytułami warto się zapoznać.
Pamiętacie może taką mangę, wydawaną swojego czasu przez Egmont, jak Cannon God EXaXXion? W mojej pamięci zapisała się głównie jako fanservice'owa do obrzydzenia historia o nastoletnim pilocie fallicznego robota. Zapamiętałem dużo wielkich biustów, wąsatego dziadka-szalonego naukowca i to, że miał jakąś zagmatwaną historię rodzinną z głównym bohaterem. Fabuła nie zrobiła na mnie w tamtym czasie wielkiego wrażenia i generalnie skreśliłem EXaXXiona jako kolejną historyjkę dla nabuzowanych hormonami nastolatków.
To było jakieś dziesięć lat temu i zdążyłem już zapomnieć o tym tytule, dopóki ostatnio nie wygrzebałem go na TV Tropes. Przejrzałem pobieżnie listę schematów fabularnych i pomyślałem: "Czy na pewno chodzi o tę samą mangę?" - ale streszczenie fabuły nie pozostawiało żadnych wątpliwości.
Skanlację EXaXXiona skończyłem czytać dzisiaj rano, zajęło mi to dwie noce. Czytałem uważnie, zwracając uwagę na fabułę i nie dając się skołować formie, od początku do końca. Dopiero teraz, z perspektywy dziesięciu lat, jestem w stanie docenić ten tytuł. Wszystko, co poprzednio mnie drażniło - wszystkie stereotypy, szczucie cycem, skazy charakteru postaci i ich niezbyt sensowne (z punktu typowej fabuły) zachowania - wreszcie wpasowały się w swoje miejsca w układance. Cannon God EXXaXion nie jest makabryczno-perwersyjną historyjką o wielkich robotach i kosmitach. Wręcz przeciwnie - dekonstruuje wszystkie wspomniane stereotypy, rozkłada na czynniki pierwsze takie pojęcia jak "bohater", "odpowiedzialność", "sprawiedliwość" czy "konieczność". Pokazuje, jak wpływają na ludzi strach, nienawiść, nadzieja, kult jednostki... i jak ofiary łatwo stają się prześladowcami, jeśli tylko dać im szansę. Kosmici w tej mandze nie różnią się niczym od podbitych Ziemian. Kierują nimi te same pobudki, te same mechanizmy, a historia ich podboju niepokojąco przypomina to, co w naszej historii jedne narody robiły innym - co zresztą zostaje dość wcześnie skomentowane przez Akane, jedną z bohaterek. Z kolei wojna propagandowa między najeźdźcami a profesorem Kano, jak również postacie dziennikarzy z obu stron barykady, obnażają bezlitośnie ludzką słabość charakteru, niezdolność mas do obiektywnego poszukiwania prawdy i wpływ uprzedzeń na nasze postrzeganie świata. Po odarciu EXaXXiona z otoczki science fiction i pornograficznych wstawek, pozostaje ponadczasowa, uniwersalna historia, którą można odnieść do dowolnego konfliktu i dowolnych bohaterów - lub osób chcących za bohaterów uchodzić.
Przeczytajcie tę mangę. A jeśli potem nadal będziecie uważać, że to infantylna, oderwana od rzeczywistości bajka, włączcie wiadomości. Wejdźcie na serwisy informacyjne. Poczytajcie dyskusje ludzi na temat tego, co się dzieje za naszą wschodnią granicą, na Bliskim Wschodzie, w Tajlandii, w Tybecie, na całym świecie - i w naszym kraju również. Spójrzcie w sklepie na stojak z gazetami i przyjrzyjcie się wrzeszczącym, czerwonym od nienawiści tytułom, które tę samą historię opowiadają w ekstremalnie różnym świetle.
I zadajcie sobie pytanie: czyjej prawdzie ufacie? Za kim idziecie? I czy można inaczej?
Nie do końca w temacie, ale muzyka na dzisiejszy wieczór:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz