sobota, 15 listopada 2014

"Rok bez..." - ostateczna porażka

"Są takie chwile w życiu żółwia"... eee, to nie ta bajka (chociaż wolałbym, żeby tak było). Jeszcze raz.
Są takie chwile, kiedy człowiek patrzy na coś, co mu nie wychodzi, i po prostu rzuca to w kąt, albo po prostu do śmietnika. Nie inaczej jest dziś ze mną i projektem "Rok Bez...". Po pięciu miesiącach uświadomiłem sobie, że to świetne rozwiązanie dla ludzi, których życie jest względnie uporządkowane, w głowie nie latają luzem żadne części, a celem jest dodatkowe usprawnienie i tak sprawnego układu. Ja natomiast jestem chodzącą dysfunkcją, niezbyt dumnym członkiem polskiego trzydziestoletniego prekariatu, a moje życie obraca się głównie wokół zwleczenia tyłka z łóżka i pójścia na kolejny dzień do roboty, od której potrzebuję prawdziwego, uczciwego i oczywiście niemożliwego urlopu. Tak, dobrze czytacie. Moja praca, która od ponad roku definiuje sporą część moich zainteresowań i stylu bycia, staje się dla mnie ciężarem. To nie to, że przestałem lubić piwo (herezja!), znielubiłem ludzi bardziej niż zwykle czy coś w tym stylu. Po prostu - jestem zmęczony i potrzebuję oddechu, a zamiast tego rośnie mi lista obowiązków. Wszystkie moje twórcze pomysły leżą odłogiem, bo wymagają zbyt dużych nakładów wolnego czasu, koncentracji i czystej radochy tworzenia. Piwo odłożone do zrecenzowania miesiąc temu - Black AIPA od Birbanta - leży w szafce i płacze. Nawet konkretna wycieczka do kuchni udaje mi się tylko w ramach jakiejś dużej akcji, która odrywa mnie na moment od szarej rzeczywistości.

Dlatego stwierdziłem, że daruję sobie zabawy, które nie wpisują się w moje możliwości. Zamiast tego, małymi krokami, zacznę porządkować swoje życie. W sumie to już zacząłem, łapiąc okazję do pogrzebania w mojej łepetynie, czego skutkiem jest - mam nadzieję, że pierwszy z wielu - wpis "Szkice pazurem". Chyba czas przypomnieć sobie, po co mi Bozia dała (podobno genialny) mózg. I zacząć go kreatywnie używać, póki mnie wczesny Alzheimer nie dopadł.

Raportu za październik nie składam, bo nie ma czego.

1 komentarz:

  1. Jakbym czytała siebie samą. Chociaż muszę powiedzieć, że lekko śmiechłam przy zdaniu "małymi kroczkami zacznę porządkować swoje życie". Chociaż może po prostu ja jestem w innym momencie mojego życia i dla mnie to jest niemożliwe, ale dla Ciebie jak najbardziej.
    Lub też to Ty jesteś w tym momencie, który określiłabym momentem "motywacji przy rozpoczynaniu nowego życia", który zdarza się po każdej większej, nazbieranej frustracji sobą i cyklicznie powraca.
    Niemniej, życzę powodzenia i trzymam kciuki za bardziej realną wersję "roku bez"!

    OdpowiedzUsuń