poniedziałek, 26 maja 2014

"Rok Bez..."

Od dłuższego czasu czytuję blogi Leo Babauty - człowieka z kompletnie innej planety, niż ja sam. Leo jest buddystą zen, weganinem, orędownikiem życia skromnego materialnie, a bogatego w doświadczenia, osobą o niesamowicie pozytywnym i konstruktywnym podejściu do świata. Żyje ze swojej filozofii, regularnie udoskonala swoje życie i jest jednym z najbardziej inspirujących mnie ludzi. Niestety, sukcesy życiowe nie biorą się z inspiracji, tylko z wysiłku i wyrzeczeń - dlatego postanowiłem, że skorzystam z przykładu Leo i zrealizuję projekt, który on sam rozpoczął ponad rok temu. Projektem tym jest "A Year of Living Without" - "Rok Bez...".

W telegraficznym skrócie: "Rok Bez..." polega na wyznaczaniu sobie konkretnego wyrzeczenia na dany miesiąc. Na ten miesiąc eliminujesz ze swojego życia jakiś element, który dotąd był dla ciebie codziennością, a bez którego na zdrowy rozum jesteś w stanie przeżyć. Zamiast tego wyznaczasz sobie jakieś konstruktywne zastępstwo; Leo w pierwszym miesiącu zamiast pić kawę, przerzucił się na herbatę, a w jednym z kolejnych - zamiast filmów i seriali zaplanował czytanie książek. W trakcie tego miesiąca obserwujesz, czy i jak udaje ci się żyć bez dotychczasowego nawyku, czy nawyk zastępczy wchodzi ci w krew, jak zmienia się twoje życie w tej sytuacji. Na koniec miesiąca robisz podsumowanie i wyciągasz wnioski - nie musisz na siłę utrzymywać zmienionych nawyków, ale jeśli twój nowy tryb życia przyniósł ci jakieś korzyści, to warto rozważyć pozostanie przy nim. Następnie rozpoczynasz kolejny miesiąc z kolejnym wyzwaniem, zaplanowanym odpowiednio wcześniej. Warto pamiętać, że celem całego projektu nie jest odbieranie sobie radości z życia, lecz znalezienie nowych jej źródeł i uświadomienie sobie, na ile nasze dotychczasowe nawyki nas ograniczały.
Co ważne, nie wyznaczasz sobie sztywnych celów na ten miesiąc. Żadnego "schudnę dziesięć kilo, nie jedząc słodyczy". Zamiast tego zakłada się aktywności, zmiany w trybie życia. "Zamiast jeść słodycze, przerzucę się na owoce". "Zamiast oglądać kotki na YT, będę czytać podręcznik hiszpańskiego". Czasem nie trzeba nawet wyznaczać sobie czynności zastępczej - można, jak Leo, po prostu zrezygnować z jakiejś mało konstruktywnej, a codziennej czynności, takiej jak picie wina czy zakupy internetowe. Nie zmienia to faktu, że czynność zastępcza potrafi przynieść dodatkowe korzyści (np. jak w jednym z przykładów powyżej - podszlifowanie języka hiszpańskiego).

Oczywiście nie jestem osobą tak niesamowitą ani tak niezależną, jak Leo. Nie mogę pozwolić sobie na miesiąc bez telefonu, trudno mi wyobrazić sobie miesiąc bez alkoholu (praca, blogowe degustacje, plany warzenia własnego piwa...), miesięczne odcięcie od komputera jest w mojej pracy niemożliwe. Ale mimo tego, w mojej przyziemnej i mało inspirującej skali, zamierzam wykorzystać najbliższy rok na wprowadzenie pozytywnych zmian w moim życiu.

Czemu ogłaszam to wszem i wobec? To proste - publiczna deklaracja zawsze jest bardziej wiążąca. A kto wie? Może nawet zarażę was tym pomysłem i również postanowicie zmienić coś w swoim życiu?
Czy nie dlatego prowadzimy blogi? Chcemy dotrzeć do ludzi, chcemy dzielić się czymś wartościowym, przynajmniej w naszym odbiorze. Chcemy wiedzieć, że nie jesteśmy sami i że wspólnie zmieniamy otaczający nasz świat. Przynajmniej chciałbym wierzyć, że tak właśnie jest.

Kończę już smrodek dydaktyczny i przechodzę do konkretów. Poniżej przedstawiam moją osobistą listę wyrzeczeń na najbliższe miesiące. Każdemu z nich towarzyszy krótka argumentacja, a po zakończeniu danego miesiąca publikował będę link do podsumowania. Lista chwilowo nie obejmuje całego roku - istnieje spora szansa, że niektóre wyrzeczenia będę później dopracowywał, by powtórzyć je w późniejszym okresie w bardziej specyficznej formie.

12 rzeczy, bez których się obejdę (mam nadzieję):
  1. Czerwiec: dyskusje światopoglądowe w internecie. Brzmi zabawnie? Uwierzcie mi, to wcale nie jest zabawne. Jestem osobą z natury kłótliwą, potrzebującą przedstawić światu swoje racje. Umiem zaakceptować odmienność poglądów, ale nie potrafię zignorować ludzi, którzy nie odpowiadają tym samym. Najczęściej kończy się to godzinami spędzonymi na przepychankach werbalnych, wściekłością na ludzką głupotę i spadkiem formy psychicznej. W czerwcu chcę pozbyć się tego bagażu, unikając kontrowersyjnych stron, artykułów i dyskusji. Zamierzam żyć i dać żyć innym, bez żadnych "ale". Zamiast tego: zaoszczędzony czas i siły przerobowe wykorzystam do pracy, domowych projektów i blogowania.
    Podsumowanie tutaj.
  2. Lipiec: "życie online". Doświadczenia z czerwca przekonały mnie, że traktuję moją obecność w sieci zbyt serio. Co z tego, że nie wdaję się w dyskusje, skoro i tak je widzę, śledzę, walczę z rozpaczliwa potrzebą wzięcia udziału? Udostępnienie czegokolwiek może zmienić się w konflikt światopoglądów. Sam fakt, że mam włączoną przeglądarkę, odciąga mnie od innych, ważniejszych celów. Dlatego w lipcu Facebook idzie w odstawkę, podobnie jak większość aktywności internetowej - nie licząc pracy, blogowania i ewentualnej nauki. Kontakt - tylko przez maila, ewentualnie priv na Facebooku. Gry komputerowe - w ograniczonej ilości. Zamiast tego: zyskam czas na kontakty z bliskimi i hobby w realnym świecie. Poza tym łatwiej mi będzie skupić się na pracy i aktywniej będę się cieszył rzadkimi chwilami wypoczynku.
    Podsumowanie tutaj.
  3. Sierpień: mięso. Tak, wiem, wychodzę na hipokrytę - wspominałem już chyba, że jestem wszystkożercą i nie uważam żadnych wariacji dietetycznych za coś dobrego. Ale zadaniem tego projektu jest przezwyciężanie ograniczeń, próbowanie czegoś nowego - a ja bardzo chciałbym się przekonać, ile jest prawdy w wegańskich opiniach, że mięso jest w diecie zbędne. Dlatego w sierpniu planuję sprawdzić, jak się żyje całkowicie bez mięsa, w jakiejkolwiek formie. Tak, ryba to też mięso. MOM to też mięso (chociaż trudno w to uwierzyć). Pędraki to też mięso ;) Być może odpuszczę sobie też jajka i produkty mleczne, chociaż to już poważne wyzwanie.
    Podsumowanie tutaj.
  4. Wrzesień: słodycze i białe pieczywo. Jestem niepoprawnym pożeraczem wszystkiego, co słodkie. Ciastka, cukierki, słodkie napoje. To główny powód, czemu ważę więcej, niż przewidują meble z Ikei. Dlatego wrzesień będzie dla mnie miesiącem bez słodyczy. Nie chodzi wyłącznie o biały cukier - z mojego jadłospisu znikną też słodziki, brązowy cukier, a także pieczywo pszenne i pokrewne produkty (przy okazji ograniczę też ich razowe odpowiedniki). Nie będę też stosował cukru i mąki do gotowania (żegnaj, karmelizowana cebulko!). Przy całym moim zamiłowaniu do kofeiny, napoje energetyczne i słodzona kawa również będą na cenzurowanym. Po namyśle... dorzućmy do tego jeszcze wszelkiego rodzaju zdania instant - w nich zawsze czai się od groma cukru, ulepszaczy i innych niespodzianek. Zamiast tego: sądzę, że wystarczającym źródłem cukrów będą dla mnie owoce, warzywa i piwo, z którego rezygnować nie zamierzam - co najwyżej ograniczę jego spożycie do minimum. I miód - i tak rzadko go używam.
    Podsumowanie tutaj.
  5. Październik: zarywanie nocek i zaleganie rankami. Uświadomiłem sobie, jak łatwo przychodzi mi przesiedzenie przed komputerem niemal całej nocy, tylko po to, żeby zwlec się z wyra o jedenastej, zjeść na szybko śniadanie (które, o ile nie przygotuje go moja połowica, jest zwykle niezdrowe i wpychane na szybko w gardło) i lecieć z wywalonym jęzorem do pracy. Podejrzewam, że to podświadoma próba sztucznego wydłużenia dnia - desperacka i bezsensowna. Zamiast tego: nie licząc sytuacji, w których będzie to niemożliwe (obowiązki służbowe, inne ważne sprawy), zamierzam kłaść się spać przed północą i wstawać rano. Jest mnóstwo sposobów na wyłączenie się wieczorami i rozbudzenie rano, muszę tylko sprawdzić, które będą w moim przypadku skuteczne. Podejrzewam, że regularne ćwiczenia fizyczne mogą zdziałać w moim przypadku cuda.
  6. Listopad i dalej: Projekt zarzucony. Podsumowanie tutaj.
Czytając teraz, w listopadzie, poniższe podsumowanie - stwierdzam, że byłem zbyt optymistycznie nastawiony. Ale rzeczywiście czegoś się nauczyłem w ramach tego eksperymentu. I może kiedyś, kiedy będę rzeczywiście na to gotowy, spróbuję znowu.
Co dalej? Okaże się. W miarę wyciągania wniosków z dotychczasowych "lekcji" dopracuję plany na pozostałe miesiące "bez". Każdy ukończony miesiąc będę raportował w oddzielnej notce, wraz z założeniami następnego - a tutaj będę od czasu do czasu dodawał bardziej odległe zmiany planów. Jeśli zdecydujecie się dołączyć do mnie i również zacząć swój "Rok Bez....", dajcie znać w komentarzach. Podobno razem łatwiej jest przezwyciężać trudności i wzajemnie się motywować.

Do końca maja sześć dni z dzisiejszym. Dam sobie "rozbieg" i już dzisiaj zacznę walczyć z moim nawykiem wdawanie się w bezsensowne dyskusje. Czas start!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz