poniedziałek, 26 maja 2014

Degustacje Piwnego Miśka: Young's Double Chocolate Stout

Są piwa wszechobecne, o które nie trzeba się starać, bo są wszędzie. Są piwa trudno dostępne, zdobycie których sprawia, że chce się celebrować ich spożycie jak najdłużej i najdokładniej. Są koszmarki, których spróbuje się raz i następnie unika się nawet miejsc, w których są sprzedawane. I wreszcie - są takie, których niekoniecznie się szuka po sklepach, ale które z radością się kupuje, gdy przypadkiem się na nie trafi. W moim przypadku takim piwem jest Young's Double Chocolate Stout.

Pierwszy raz trafiłem na tego stouta lata temu, kiedy jeszcze byłem nieuświadomionym piwnie smarkaczem. Piłem wówczas typową polską produkcję - jasne lagery, głównie mocne procentowo i słabo chmielone - a piwa innego rodzaju były dla mnie szaloną egzotyką, nie licząc żywieckiego porteru (namiętnie, choć rzadko pijanego przez mojego ojca, a dla mnie w tamtym okresie nie do przełknięcia). Kiedy zobaczyłem w markecie półkę z importowanymi piwami, w pierwszym momencie oszołomiło mnie ich bogactwo. Potem zacząłem czytać etykietki... i ostatecznie zdecydowałem na coś zupełnie innego, niż myślicie - Shepherd Neame Bishop's Finger, który przemówił do mnie historią swojej nazwy. Young's Double Chocolate Stout wybrałem dopiero za drugim razem, chociaż od początku kusił mnie zapowiedzią "słodu kakaowego i prawdziwej czekolady". Jestem niepoprawnym czekoladożercą. Można się domyślać, dlaczego ostatecznie poddałem się pokusie.

Od tego czasu YDCS piłem jeszcze kilka razy - ilekroć przypadkiem znajdowałem go na półce sklepowej, a nie szukałem zbyt dokładnie. Ostatni raz otrzymałem go na specjalne zamówienie, w ramach podziękowania za pomoc udzieloną koleżance z pracy. Dziś zabłądziłem po raz pierwszy od roku do Auchana i złe podkusiło mnie, żeby zajrzeć do działu piwnego... i stał tam. Ta sama ozdobna butelka z fioletową etykietką, te same okrutne i powabne zapowiedzi czekoladowego raju. Wsiąkłem. Wróciłem do domu, odstawiłem piwo do szafki z mocną obietnicą przechowania go na inny dzień, na degustację przed kamerą... Wytrzymałem sześć godzin. Brawo, Miśku, brawo.

Już po otwarciu butelki czuć aromat mocno palonego ziarna kakaowca, wpadający lekko w nuty kawowe. Po nalaniu widać pięknie ciemnobrązową, niemal czarną barwę, z solidną, jasnobeżową czapką piany, która stopniowo opada, malując na szkle piękne wzorki. Pierwszy łyk uderza goryczą z lekkimi słodkimi akcentami i bardzo bogatym aromatem. Jedliście kiedyś czekoladę gorzką 90%? To przełóżcie to sobie na piwo. Z poprzednich razów pamiętałem, że potarcie ust po wypiciu łyka pozostawiało na palcach zapach miazgi kakaowej - tym razem jakoś nie byłem w stanie go wyczuć, ale zwalam winę na lekki katar sienny. Ważne, że po moim podniebieniu przelewa się całe morze gorzkiej czekolady, z kilkoma kroplami czarnej kawy. Idealny stout na chłodny wieczór po dusznym i upalnym dniu.

W drugiej połowie tygodnia znowu będę w okolicy tego Auchana... Może na półce uchowa się jeszcze butelka albo dwie?


P.S. Podobno jakiś szaleniec wykorzystuje Young's Double Chocolate Stout przy gotowaniu chili con carne. Nie jestem  stanie ocenić, czy jest głupcem, czy szalonym geniuszem, a nie mam serca przekonać się o tym osobiście... ale jestem skłonny uwierzyć w ten drugi scenariusz. W końcu chili con carne to potrawa w klimatach meksykańskich, a Meksyk jest tez ojczyzną mole - sosu, w którego skład często wchodzi kakao lub gorzka czekolada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz