piątek, 6 marca 2015

Szkice pazurem: Ciekawość

Internet jest zbiorem wszelkich informacji, jakie kiedykolwiek wytworzyła i przetworzyła ludzkość. Stanowi skarbnicę wiedzy, do której każdy użytkownik ma niemal całkowity dostęp. Stanowi najpotężniejsze narzędzie komunikacji, do jakiego nasz gatunek ma dostęp. Pozwala w kilka do kilkunastu sekund znaleźć odpowiedź na większość pytań, na jakie ktokolwiek i kiedykolwiek tę odpowiedź poznał.
Ale żeby móc tak z niego korzystać, trzeba te pytania zadać. Trzeba to umieć zrobić. I co najważniejsze: trzeba chcieć. Tymczasem z prawdopodobnych milionów osób, o które otarłem się w internecie jak przechodzień w tłumie, tylko garstka była gotowa zatrzymać się przed jakimś tematem, traktowanym przez ogół jak totalna oczywistość, i zadać sobie pytanie: "ej, ale czy na pewno?". A nawet z tej garstki większość wzruszyła ramionami i poszła dalej, z poczuciem niewyjaśnionej tajemnicy, zamiast otworzyć nową zakładkę i zaspokoić potrzebę zrozumienia. Możliwe, że to jedna z rzeczy, które tak bardzo utrudniają mi życie: tak rozpaczliwa potrzeba wyjaśniania, odkrywania, naprawiania rzeczywistości.

Nie jestem żadnym geniuszem, żyję w takiej samej lustrzanej bańce ignorancji, jaka otacza każdego człowieka. Ale moim przekleństwem jest dostrzeganie rys w tej lustrzanej powierzchni, po czym - zamiast łatania ich lub odwracania wzroku, aż same znikną - dłubanie w nich. A kiedy już zedrę dość sreberka, żeby zobaczyć świat po drugiej stronie, kiedy już rozbiję tę szklaną ścianę - rzucam się z pazurami na cudze bańki, z nadzieją, że oprócz własnej ignorancji pokonam też cudzą. Niestety, sreberko pokrywa je od środka. Ludzie nie widzą, że próbuję odkryć przed nimi coś, czego dotąd nie widzieli. Słyszą tylko moje pięści uderzające z drugiej strony lustra i kulą się mocniej w swoim mikroświecie, krzycząc, żebym sobie poszedł i nie niszczył ich rzeczywistości. I kiedy tak bezskutecznie próbuję podzielić się z nimi moim odkryciem tygodnia, nie zauważam nawet, że moje własne zwierciadło znów mnie otoczyło. Zamknięty na nowo w kokonie apatii i niezrozumienia, sam daję za wygraną i zaczynam gapić się we własne odbicie. W moim świecie jest mi dobrze. W moim świecie wiem wszystko najlepiej. Nie ma sensu się wysilać, ci inni nie rozumieją i mogliby nie istnieć.

Moment, co to? Ta rysa na lustrze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz