sobota, 30 sierpnia 2014

"Rok Bez...": "Wegetariański" sierpień, bezcukrowy wrzesień.

Wrzesień tuż za progiem, więc mogę chyba zdać raport i wziąć się za kolejne wyzwanie. Z pewną goryczą muszę przyznać, że wyzwanie "bezmięsny sierpień" okazało się kolejnym niewypałem. Żadna ilość samokontroli nie powstrzyma człowieka przed jego własną naturą - a jak już pisałem, jestem beznadziejnym wszystkożercą.
Muszę się pochwalić, że poszło lepiej, niż się spodziewałem. Przez dwa tygodnie powstrzymywałem się dość sprawnie od jedzenia mięsa sensu stricte (ryby i nabiał pozostały w mojej diecie). Potem trafił się wyjątkowo stresujący dzień, w ramach którego totalnie się pogubiłem i nim zdążyłem się zorientować, byłem w sklepiku przy Metrze - z gorącym, opłaconym już hot-dogiem w łapie. Ponieważ nie lubię świadomie marnować jedzenia i pieniędzy, a żadnego głodnego łachmaniarza w okolicy nie widziałem, jedyną opcją była konsumpcja. Przez następny tydzień byłem grzecznym trawożercą, po czym wyjechałem na Chmielaki... i jak na złość okazało się, że nigdzie w bezpośredniej bliskości nie serwują żarcia bez mięsa, więc chłopaki zamówili pizzę z szynką i kurczakiem. Drugiego dnia imprezy szefostwo dostarczyło nam obiad - pieczoną golonkę i mocno mięsny bigos. W tym momencie stwierdziłem, że dalszy opór nie ma sensu...
Przyznaję jednak, że wyciągnąłem kilka budujących wniosków z tej porażki. Po pierwsze - przekonałem się, że jestem w stanie odstawić mięso na jakiś czas, a mój organizm sam będzie się o nie upominał, jeśli przesadzę. Po drugie, przesunięcie równowagi w diecie na korzyść warzyw może być dobra dla mojego zdrowia. Po trzecie, ograniczenie mięsa bardzo korzystnie wpływa na kondycję portfela.

Ile z założeń poprzedniego miesiąca planuję na stałe wdrożyć do swojego życia? Niewiele. Na pewno Usunę z diety produkty mięsopodobne na rzecz mniejszych ilości mięsa czystego, a przynajmniej mało przetworzonego. Przez ostatni miesiąc na stronie Marder&Marder Manufacture pojawiło się sporo przepisów na przetwory mięsne, które wymagają może więcej pracy, ale na pewno wyjdą mi bardziej na zdrowie. Z kolei pora roku sprzyja dużym zakupom warzywnym i robieniu rozmaitych domowych konserw na zimę. Kto wie, może z okazji urlopu wybiorę się nawet na grzyby? W sumie mieszkam przy samej krawędzi miasta, do lasu nie mam tak daleko.

Ale moje plany urlopowe to temat na oddzielny wpis. Póki co - czas uściślić wrześniowy etap projektu "Rok Bez...". Plan jest prosty: znaczne ograniczenie cukrów w diecie. Przez cały wrzesień nie ruszam żadnych słodyczy, cukru i ciastek. Białe pieczywo ograniczam do absolutnego minimum, podobnie jak biały ryż, makarony itp. Zastępuję je pieczywem pełnoziarnistym (a w miarę możliwości - całoziarnistym), kaszą, niewielkimi ilościami makaronu razowego. Daję bana mące i cukrowi w gotowaniu, nie wspomagam się słodzikami. Słodkie napoje - znikają, podobnie jak słodziki. Wyjątek stanowią niewielkie ilości naturalnego miodu, który i tak kupuję sporadycznie. Zakładam, że wystarczającą ilość słodyczy zapewnią mi owoce i piwo, którego z wielu powodów nie mogę wyeliminować z diety. Mam tylko zgryz z ziemniakami i kukurydzą - z jednej strony to mączyste, pełne cukrów warzywa, a z drugiej - stanowią dobry, bezglutenowy zamiennik dla chleba i makaronu. Podejrzewam, że skończy się na spożywaniu w ostrożnych ilościach.

Jestem dobrej myśli. Kilka lat temu urządziłem sobie dietę, w ramach której słodycze i pieczywo całkowicie wyleciały z mojego jadłospisu (nie licząc otrębowych muffinek na słodziku, które za każdym razem bezbłędnie przypominały mi, że nie da się zastąpić prawdziwych słodyczy podróbkami). W efekcie, po kilku miesiącach musiałem wymienić spory kawałek garderoby. Mam więc doświadczenie w przeżywaniu takich diet - najtrudniejsze będzie utrwalenie sobie nowych nawyków żywieniowych tak, aby nie wrócić po miesiącu do starych grzeszków. Wrzesień jest o tyle dobrym czasem na to wyzwanie, że nie szykują się żadne pełne pokus imprezy rodzinne, a urlop dodatkowo umożliwi mi kontrolę mojego trybu życia (tydzień bez leżącej przed moim nosem czekolady i półki pełnej chrupek w zasięgu ręki!).

Oprócz tego mam nadzieję, że kilka innych pomysłów na ten miesiąc skutecznie odwróci moją uwagę od zakazanych przyjemności. Jakie to pomysły? Napiszę niedługo.

2 komentarze:

  1. Super pomysł, może go spróbuję wdrążyć w moje życie. :) Jak dla mnie sierpień to zły mc na menu bez mięsa, bo często są grille, wyjazdy itp, ale zimą łatwiej było by to "przetrwać" ;)
    Pozdrawiam, lirycznyzakatek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie właśnie łatwiej bez mięsa przetrwać w lecie.
      Pomogło mi to, że nie jestem zwierzęciem towarzyskim, więc nie dotyczy mnie polska świecka tradycja grillowania przez całe lato. Natomiast w czasie Chmielaków praktycznie nie dało się uniknąć mięsa, bo jedyną alternatywą dla kebaba i pizzerii (modus operandi: "wegetarian nie obsługujemy") były stoiska grillowe, na których mała porcyjka grillowanych warzyw była w cenie kawałka karkówki.

      Usuń